Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z sierpień, 2012

E536. Sól i witaminki E.

Sól to sól. Tak myśli wielu z nas i tak myślałem też ja. Ale... Ostatnio w sklepie coś mnie tknęło i spojrzałem na skład na etykiecie. Okazało się, że sól to nie tylko sól.  Okazało się, że jest tam jeszcze jakaś "witaminka E" (E536) nazywana jako substancja przeciw zbrylaniu. Ponieważ stwierdziłem, że skoro już się uświadomiłem, to nie będę tego kupował dopóki nie dowiem się co to jest to E536 i szarpnąłem się na sól morską bez tego dodatku. A w domu oczywiście sprawdziłem tą "witaminkę E". I cóż się okazało. Nazwa chemiczna tego czegoś to "żelazocyjanek potasu". Zaraz, zaraz... cyjanek... i my to codziennie jemy? No dobra, ale może wszystko jest ok i nie ma powodu do stresu. Okazuje się, że "mądrzy tego świata" uznali ze w małych ilościach czyli takich jakie dodawane są do soli substancja nie jest szkodliwa. Ale... Co ciekawe w USA jest ona zakazana . Wiadomo. My Polacy jesteśmy "twardzi" sól drogową możemy jeść to i żelazocy

Zrobione jest lepsze niż perfekcyjne

Zacząć coś... Tak cholernie trudno jest zaczynać. Zawsze chcemy, żeby to co robimy było dobre, żeby było doskonałe , perfekcyjne . I nigdy takie nie jest. Pominę fakt, że bardzo rzadko zaczynamy coś nowego, coś czego jeszcze nie znamy. Boimy się nowości, zmiany, a nieznane nas paraliżuje. O ile łatwiej jest zaczynać, gdy mamy mapę, szablon, ogólny zarys projektu. Ale my od razu celujemy w doskonałość. Co ciekawe ludzie są mistrzami w udoskonalaniu. Gdy już coś jest bardzo łatwo wskazać słabe strony tego czegoś, bardzo łatwo wymyślać  udoskonalenia . Najtrudniejsze jest przełamanie samego siebie i własnego perfekcjonizmu (tak każdy człowiek jest perfekcjonistą), przełamanie i rozpoczęcie . Gdy w głowach zaświta nam nowy pomysł powinniśmy niezwłocznie przystępować do jego realizacji i zrobić cokolwiek, zrobić szablon, szkielet, coś niedoskonałego, coś co nasz wewnętrzny perfekcjonizm będzie mógł w dniu jutrzejszym poprawić. Często łapię się na tym, że zrobię coś, napiszę, powi

Domowy ketchup własnej roboty. Przepis. Etykiety.

Ponieważ jestem nałogowym zjadaczem ketchupu, a jednocześnie o ile to możliwe unikamy "chemicznego" jedzenia ze sklepów postanowiliśmy podobnie jak w zeszłym roku zrobić własny ketchup domowej roboty. Muszę przyznać ze wyszedł rewelacyjnie. Tak, że z całej przygotowanej porcji zostały dwa małe słoiczki :P Dziewczyny i ja zbyt mocno degustowaliśmy go. Na szczęście sezon na pomidory jest w pełni to będzie można dorobić jeszcze trochę. Dla zainteresowanych przepis na taki domowy ketchup. Składniki: 2kg pomidorów 3 jabłka 1/2 szklanki octu 3/4 szklanki cukru przyprawy i zioła (sól, pieprz, bazylia, czosnek, natka pietruszki) Najpierw należy umyć pomidory, naciąć delikatnie ich skórkę i sparzyć wrzątkiem. Dzięki sparzeniu skórka powinna bez problemu zejść z warzyw (Następnym razem spróbujemy bez ściągania skórek. Wyciskarka powinna sobie z tym zagadnieniem poradzić.). Obrane pomidory wrzucamy do garnka. Jabłka obieramy ze skórki i kroimy na drobne kawałki

Miody pitne niesycone. Zlewanie. Etykiety.

Na początku roku nastawiłem w butlach dwa rodzaje miodu pitnego niesyconego . Nadszedł w końcu czas na zlanie go do butelek i odstawienie do leżakowania. Muszę przyznać, że pod względem smaku miody wyszły rewelacyjnie, ale pod względem wyglądu dużo lepszy jest miód wielokwiatowy. Lipowy jest niestety delikatnie mętny, ale być może to wina zmieszania go podczas niedawnej degustacji dla kolegów w pracy :P Oczywiście skoro jest rozlewanie do butelek to konieczne jest też przygotowanie odpowiednich etykietek. Tym razem etykietki są bardziej ogólne. Nie ma na nich informacji o typie miodu, czyli czy to trójniak, dwójniak, półtorak itp. Z jednej strony może to być wada, z drugiej zaleta. Zależy co kto potrzebuje. Na butelkach etykietki prezentują się następująco: No i standardowo szabloniki:

Późne wiśnie. Staropolski przepis na wiśniówkę.

Jakiś czas temu nastawiłem wiśniówkę, ale ponieważ były to "wczesne" wiśnie postanowiłem uzupełnić je późnymi, ciemnymi , "czarnymi". Najlepsze bowiem wiśniówki wychodzą właśnie z późnych, mocno dojrzałych owoców. Ponieważ zostało mi trochę owoców i miałem w barku 0,75 wódki postanowiłem dorobić małą porcję wiśniówki tylko i wyłącznie na bazie "późnych" wiśni. Jak za kilka tygodni będę wszystko zlewał to dorobię etykiety i wrzucę to na Wolne tempo. A później zostanie już tylko obdarowywanie rodziny i przyjaciół . Przy okazji jak zwykle wszystko układa się jak idealnie dopasowane puzzle. Nastawiałem wiśnióweczkę, a Domi przez przypadek otworzyła jedną z książek o tradycjach staropolskich i znalazła co...? Znalazła staropolski przepis na wiśniówkę. Jest tak fajny, że zacytuję go: " Wiśniówka prędzej do użycia W garncowy gąsiorek wlać najlepszego spirytusu pół garnca, zrobić syrop z dwóch funtów cukru, maczając tylko cukier, tak aby tego

Marchewkowe placuszki

Lubię placki, zarówno te na słodko, jak i wytrawne. Przedwczoraj smażyłam placuszki bananowe i robiąc je następnym razem, porobię zdjęcia i wrzucę przepis. Dzisiaj, gdy tylko otworzyłam lodówkę i moim oczom ukazała się marchewka wiedziałam, że to właśnie ona będzie grać pierwsze skrzypce na dzisiejszym obiedzie.  Składniki: 1/2 kg marchwi 1 szklanka mąki pszennej pełnoziarnistej 1 szklanka otrębów owsianych 1 szklanka mleka 2 jajka kilka ząbków czosnku pęczek koperku kilka gałązek świeżego tymianku sól i pieprz Wykonanie: Obraną i umytą marchew ścieramy na tarce o drobnych oczkach. Do miski wsypujemy mąkę, dodajemy mleko i jajka. Wszystko miksujemy, następnie dodajemy otręby. Do masy dodajemy koperek, tymianek, czosnek, doprawiamy solą i pieprzem i delikatnie miksujemy przy pomocy blendera. Ja nie miksowałam na gładką masę, gdyż wolę, gdy warzywa są wyczuwalne. Na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia wykładamy ciasto, for

Karteczki na dobry poczatek dnia

Od kilku dni na fanpage'u na facebooku umieszczam karteczki. Chciałbym, aby wszyscy od samego rana pozytywnie nastawiali się do tego co ich czeka, a takie karteczki powinny być dobrym początkiem do osiągnięcia  wspaniałego nastroju na cały dzień :) Jak myślicie czy takie coś działa?

Wyjątkowy piasek. Bałtyk.

Pomyśleć, że tydzień temu byłem nad Bałtykiem. Słońce przyjemnie grzało, ale nie było gorąco bo przyjemna morska bryza chłodziła powietrze. Teraz siedzę w bloku, również jest upalnie, a ruch powietrza generowany jest przez stojący na szafce wiatrak :) Mi zaś pozostają wspomnienia. To jest jedna z tych rzeczy, której nikt nam nie może odebrać. Wracając do Bałtyku. Nigdzie nie widziałem tak pięknych i tak czystych plaż jak na "półwyspie". Kilka razy byłem nad Adriatykiem. Woda była tam wspaniale ciepła, ale plaże nie miały swojego uroku. Pełno było ludzi, a piasek, albo był czarny jak ziemia, albo pylisty jak mąka, albo pełen pokruszonych skorupiaków. Plaże półwyspu mają zaś idealne ziarna piasku. Gdy się po nich chodzi można usłyszeć czasem skrzypienie jak przy śniegu, gdy chwyci mróz. Domi stwierdziła, że z tego piasku można zrobić idealny peeling :) Przy okazji, gdy nad Bałtykiem nie ma dużych fal to woda ma podobną temperaturę do Morza Śródziemnego. Gdy zaś są f

Sok porzeczkowy z sokownika. Etykiety.

Robiąc tegoroczne przetwory, zrobiliśmy też sok z czarnej porzeczki. Wybraliśmy sokownik, żeby sok dotrwał do zimy. Na pewno będzie świetnie rozgrzewał w mroźne wieczory. 5 kg porzeczek należy dobrze opłukać na sicie. Następnie przełożyć do sokownika i zasypać warstwami 1 kg cukru. Sok systematycznie zlewamy z sokownika. Porzeczki nie są owocami, które łatwo się wyciska, dlatego produkcja soku trochę trwa. Trzeba się uzbroić w cierpliwość :) Słoiki zakręcamy i pasteryzujemy. Na gotowe naklejamy etykietki.

Welcome to Hel. Wyprawa pełna przygód.

W Warszawie straszny upał. Dosłownie nie ma czym oddychać, a do tego dochodzi smród spalin i ryk aut. Pomyśleć, że jeszcze kilka dni temu byłem na szybkim wypadzie na "półwyspie". A ile przygód przy tym było :P Rano też budził nas upał i przejeżdżające obok kempingu pociągi, ale atmosfera była bardzo miła . Powietrze było przyjemnie schłodzone przez morską bryzę i wody zatoki. Zjedliśmy śniadanie, załadowaliśmy dzieciaki do fotelików na rowerach i jazda do Helu (celowo nie piszę "na Hel" bo ludzie tam spotkani nie mówili w ten sposób). Trasa z Jastarni do Helu jest bardzo przyjemna i cicha. Przez dużą część czasu jedzie się soczyście zielonymi lasami . Uzgodniliśmy z Domi, że nie będziemy się śpieszyć i jeżeli odczujemy potrzebę zatrzymania się, pobycia chwilę w jakimś miejscu czy zrobienia nawet banalnego zdjęcia to zrobimy to. Nic nas nie goni. I tak własnie robiliśmy. W końcu dotarliśmy na miejsce. Planowo chcieliśmy zobaczyć fokarium i foki tam mieszka