Biłgoraj. Miasto sitarzy i zielonego piwa. Miasto katolików, żydów i prawosławnych. Ale tak było kiedyś.
Wybrałem się dziś rano na spacer po swoim rodzinnym mieście. Bywam tam rzadko więc od czasu do czasu trzeba zrobić rekonesans i zobaczyć co się zmieniło. A przy okazji wydreptać kilka tysięcy kroków :)
Przeszedłem się na łąki, gdzie od kilku lat powstaje "Miasto Sitarzy", dokładnie jego część zwana "rynkiem żydowskim". Wygląda to fajnie, ma ogromny potencjał, ale budowa potwornie się wlecze. Super miejsce na weekendowy wypad. Super miejsce na odstresowanie. Super miejsce do inwestycji.
Po spacerze jednak nabrałem obaw co do możliwości wykorzystania potencjału tego projektu. W jednym z domów została już uruchomiona jakaś restauracja. Dom piękny, drewniany, kryty gontem, w starym stylu. A tuż obok ohydny i niedbały szyld z nazwą lokalu. To mało. W drzwiach wisi zielona, zalaminowana karteczka z napisem "OTWARTE". Oryginał, ale z wiejskiej budki z piwem. No kurde. Jak rozpoczyna się biznes w takim miejscu to nie można jechać po najniższej linii oporu. Warto wydać te kilka złotych więcej i wpasować się w styl, wykorzystać duszę miejsca. Dać ludziom to po co tu przyjechali.
Mam nadzieję, że to pojedyncza wpadka i dalej będzie lepiej.
Z przykrością stwierdziłem też, że stojąca obok oryginalna, zabytkowa "Zagroda sitarska" marnieje i powolutku umiera. Widać lepiej inwestować w nowe repliki, niż zrobić renowację czegoś autentycznego.
Komentarze
Prześlij komentarz